Witam, ostatnio robiłem sobie przegląd, w sensie posprawdzałem wszystkie płyny itd w akumulatorze elektrolit. Wszystko grało, jedynie na klemach aku był niebieski syf. Więc zabrałem się do oczyszczenia, wszystko pięknie rozkręciłem, wyczyściłem, przy okazji parę przewodów zaizolowałem, bo gołe były. I tyle. Autko pięknie pali teraz.
Ale podczas jazdy gaśnie. Wczoraj jechałem to zgasł mi na zakręcie, raz na skrzyżowaniu. Innym razem podczas jazdy wszystko co możliwe zresetowało się i włączyło, tak sekundę to trwało.
Dziś to samo, pojechałem zatankować gazu. Wyjeżdżam ze stacji, próbuję się włączyć do ruchu a tu auto zgasło... dobrze, że ruchu nie było bo ładnie by mnie coś skasowało.
Zauważyłem też, że obroty gdzieś szaleją. Np jak jadę, hamuję i chcę skręcić albo daję sprzęgło do redukcji to one spadają - myślałem, że znów chodzi o dolot powietrza, kombinowałem, kombinowałem ale dalej to samo.
Czyżby zła mieszanka gazu, coś w elektronice, czy akumulator umiera, który ma hohoho lat