Witajcie!
Przedstawię Wam moją historię, która prawdopodobnie skończy się wymianą silnika lub sprzedażą samochodu (zależy od $$$$)
Kupiłem Pande w sierpniu.
Byłem sprawdzać je na wybranej przeze mnie stacji diagnostycznej.
"kilka drobnych usterek, ale brać śmiało"{ - powiedział diagnosta, mechanik.
Pojechałem po miesiącu zrobić tam przegląd.
Okazało się, że to auto było u nich kiedyś na jakichś naprawach przeglądach i UWAGA!! mają zaznaczone w komputerze, że uszczelka jest do roboty pod głowicą.
Szok!! myślałem, ze ich zabije, awantura itd, ale wiadomo, nic nie ugrałem.
Autem jeździła mama do pracy 3km w jedną stronę. Ryzykowałem wiem o tym, ale liczyłem że do jeździ do wiosny i wtedy dam robić tą uszczelkę (oczywiście to normalnego warsztatu) Niestety nie było mi dane - dziś ojciec jechał, stuk, płyn chłodzący leci, auto wyje nie ma mocy stuka puka i wszystko co możliwe
Po odpaleniu silnik podskakuje rytmicznie, po dodaniu gazu stuka.
Kopci na niebiesko, śmierdzi olejem jak z trabanta.
Myślę, że z tego już nic nie będzie, a Wy?
Dodam że LPG, wcześniej czasem zdarzyło mu się zgasnąć na światłach lub zafalować obrotami.
Jest jakaś mała szansa, że obejdzie się bez wymiany serca?
A jeśli nie:
na alledrogo silniki widziałem 500-800zł, wiec tragedii nie ma, sam remont wyjdzie chyba połowę więcej?
a za wymianę też chyba dużo nie wezmą?
Czy po wymianie serca trzeba jakoś komputer programować?
Zrobiłbym to sam, ale nie mam podnośnika;/ kiedy wymieniało się w CC itd
Co sądzicie? pozdrawiam was serdecznie