Podłączę się pod wątek, bo motocykle to moja największa pasja. (skrót ewolucji motoryzacyjnej w tym zakresie dla tych którzy mają dosyć moich dłużyzn - Jawa Mustang -> Virago 535 -> Virago 1100 -> Honda CBF 600)
Rozwinięcie:
Zaczynałam na Jawce 50 wersja Mustang w podstawówce - ile ja się na nim najeździłam ... nawet zalanie ropą go nie powaliło .... bo tatuś go przeczyścił i motorek śmigał dalej
potem długo długo nic....
Pierwsza praca poważne oszczędności (na wszystkim), aż nastąpił ten cudowny dzień - kupno Virówki 535. Po 3 latach zmiana na Virago 1100, ale jestem kompletnym zerem mechanicznym a w tłumiku zaczęło coś piszczeć to się wystraszyłam i sprzedałam. Strasznie żałuję bo moto było najcudniejsze na świecie - brało z dołu i nie było kozaka na światłach

Żart oczywiście, bo grzeczne dziewczynki się nie ścigają

rok produkcji tej pszczółki to 98. Malowanie najpiękniesze niebiesko złote. Silnik jeszcze ze 100 kkm by pociągnął, ale jak napisałam wyżej bałam się że inne podzespoły mnie kiedyś zawiodą ...

Więc sprzedałam - obecnie motorek w porównaniu do wcześniejszych to nówka sztuka nieśmigana

czyli CBF 600 rok 2010.
Na koniec kolejna dygresja:
Kiedyś na przejażdżce z kolegą troszkę się poprztykaliśmy. Wiadomo Foch musi być. Mało benzyny więc podjeżdżamy na stację zatankować, zalaliśmy oba pod korek w ogóle na siebie nie patrząc i nie rozmawiając... Mój na wtryskach więc pierwszy odmówił posłuszeństwa, jego jak tylko wypalił benzynę z gaźników.... Zalane pod korek ropą. No cóż Foch minął, chłopak wziął całą winę na siebie - rokujący mężczyzna - bardzo mądry i doświadczony

więc został moim mężem

koniec.
tutaj zdjęcie ze spuszczania ON ....
