pomocy, co diagnosta mógł mieć na myśli???
Napisane: Pn 15:03, 06 lis 2017
Nie do końca wiem, czy to aby dobre miejsce na ten wątek, ale... może admin będzie wyrozumiały
Problem jest taki - moja panda nie przeszła przeglądu z uwagi na "nadmierne luzy w połączeniach (przegubach)". Wg diagnosty do wymiany są końcówki drążków kierowniczych i że w ogóle strach jeździć bo się zaraz koło urwie (lewe, niby) jak tylko wjadę w jakąś dziurę. No i przecież to słychać jak stuka (głucha nie jestem, ale serio ja nic żadnych stuków nie słyszę, mąż czasem jeździ i też nic).
Generalnie efekt wiadomy: papier i ustawowe 14 dni na naprawę... Przy czym przez ten okres świąteczny minęło już kilka dni.
Z kolei w serwisie żadnych nadmiernych luzów w zawieszeniu nie widzą. Mówią, że są delikatne, na maglownicy, ale na drążkach nie ma i że wymiana jest bez sensu, bo po co wymieniać dobre... No i ogólnie poza drobnym wyciekiem spod głowicy i tylnimi amortyzatorami, które przydałoby się wymienić, stan pojazdu jest dobry i nie mają zielonego pojęcia, o co diagnoście mogło chodzić. Gdybym koniecznie chciała, to wymiana tej maglownicy, plus zbieżność, plus pewnie drążki to około 900 zł w sumie co... przekracza moje możliwości finansowe na ten miesiąc No i wg diagnosty taka cena to próba naciągnięcia przez serwis, bo to panda i to tyle nie kosztuje... (aha, ta... bo to niby panda ma wg niego również rozdzielny wahacz i jego mocowanie i wymiana 20 zeta )
I teraz nie wiem, co z tym fantem zrobić? Serwis twierdzi, że ok, diagnosta że nie... Podjechać na inną SKP i liczyć że przejdzie? Inny serwis? A co, jeżeli też nie znajdą rzekomych luzów? Zupełnie już nie wiem, jak ten temat ugryźć, a muszę go zakończyć do piątku
Żeby nie było - nie o to chodzi, że wątpię w słuszność przekonań serwisu czy diagnosty, ale no ktoś z nich się myli... a ja nie wiem, jak to wyjaśnić tej drugiej stronie żeby było dobrze i wszyscy byli zadowoleni (tzn pieczątka w dowodzie i niezbyt duża dziura w budżecie).
Problem jest taki - moja panda nie przeszła przeglądu z uwagi na "nadmierne luzy w połączeniach (przegubach)". Wg diagnosty do wymiany są końcówki drążków kierowniczych i że w ogóle strach jeździć bo się zaraz koło urwie (lewe, niby) jak tylko wjadę w jakąś dziurę. No i przecież to słychać jak stuka (głucha nie jestem, ale serio ja nic żadnych stuków nie słyszę, mąż czasem jeździ i też nic).
Generalnie efekt wiadomy: papier i ustawowe 14 dni na naprawę... Przy czym przez ten okres świąteczny minęło już kilka dni.
Z kolei w serwisie żadnych nadmiernych luzów w zawieszeniu nie widzą. Mówią, że są delikatne, na maglownicy, ale na drążkach nie ma i że wymiana jest bez sensu, bo po co wymieniać dobre... No i ogólnie poza drobnym wyciekiem spod głowicy i tylnimi amortyzatorami, które przydałoby się wymienić, stan pojazdu jest dobry i nie mają zielonego pojęcia, o co diagnoście mogło chodzić. Gdybym koniecznie chciała, to wymiana tej maglownicy, plus zbieżność, plus pewnie drążki to około 900 zł w sumie co... przekracza moje możliwości finansowe na ten miesiąc No i wg diagnosty taka cena to próba naciągnięcia przez serwis, bo to panda i to tyle nie kosztuje... (aha, ta... bo to niby panda ma wg niego również rozdzielny wahacz i jego mocowanie i wymiana 20 zeta )
I teraz nie wiem, co z tym fantem zrobić? Serwis twierdzi, że ok, diagnosta że nie... Podjechać na inną SKP i liczyć że przejdzie? Inny serwis? A co, jeżeli też nie znajdą rzekomych luzów? Zupełnie już nie wiem, jak ten temat ugryźć, a muszę go zakończyć do piątku
Żeby nie było - nie o to chodzi, że wątpię w słuszność przekonań serwisu czy diagnosty, ale no ktoś z nich się myli... a ja nie wiem, jak to wyjaśnić tej drugiej stronie żeby było dobrze i wszyscy byli zadowoleni (tzn pieczątka w dowodzie i niezbyt duża dziura w budżecie).